Lampka stojąca na stole zamigotała, po czym zgasła.
- Cholera jasna - zaklął - co jest z tym durnym światłem?!
Po raz kolejny lampka zapaliła się na chwilę, tylko po to, żeby za sekundę z trzaskiem siadła w niej żarówka. Wstał i sprawdził, czy działa górnie światło. Oczywiście nie działało. Za oknem nie świeciła się też ani jedna latarnia.
"No pięknie" - pomyślał - "ciekaw jestem skąd ja teraz wezmę nową żarówkę. Przecież w tych ciemnościach nie trafię na dół do recepcji. Z resztą i tak nie ma chyba w ogóle prądu. "
Po omacku podszedł do drzwi i próbował wyjrzeć na korytarz. Zobaczył jedynie nieprzeniknioną ciemność.
"Ekstra, kurwa mać, po prostu rewelacja. Skręcę kark na tych stromych schodach jak nic. "
W tej samej sekundzie jego oczy przeszyło oślepiające światło błyskawicy, a powietrze zadrżało aż od potężnego uderzenia gromu. I od wrzasku, który dobiegł tuż zza jego pleców. Podskoczył wystraszony, odwracając się odruchowo.
Znowu uderzyła błyskawica, a w jej świetle ujrzał stojącą na korytarzu dziewczynę zajmującą sąsiedni pokój. Widział ją wcześniej na kolacji - około 25 lat, blondynka z długimi włosami. Wyglądała na całkiem sympatyczną. Teraz stała tuż obok niego, zatykając uszy i krzycząc w niebogłosy. Złapał ją za przeguby rąk, odrywając je od głowy i krzyknął, żeby się uspokoiła.
Podziałało, chociaż czuł wyraźnie, że dziewczyna drży. Wtedy przypomniał sobie, że ma w kieszeni benzynowego zippo, którego dostał na ostatnie urodziny. Wprawdzie palił bardzo sporadycznie, ale zapalniczkę nosił ciągle przy sobie. Wyjął ją teraz i zapalił. W świetle ujrzał, że sąsiadka ma na sobie piżamę.
I że płacze.
- Uspokój się, proszę - powiedział już o wiele łagodniej - To tylko zwykła burza, podejrzewam, że z jej powodu wysiadł też prąd. Pójdę na dół, może w recepcji ktoś coś będzie wiedział.
- Nie!
- przerwała mu - nie zostawiaj mnie tutaj!
Proszę!
Ja się strasznie boję burzy.
- No dobra, spokojnie.
Pójdziemy razem, ok.?
- Dobrze.
Trzymała go kurczowo za rękę przez całą drogę na dół.
"Całkiem niebrzydka" pomyślał idąc po schodach
Kiedy zeszli na dół okazało się, że przy recepcji zebrała się już reszta gości hotelu. Czyli całe 4 osoby - starsze małżeństwo z Kołobrzegu (zdążył już zapoznać się z ich historią, którą opowiedzieli mu rano w stołówce, nie miał gdzie uciec, więc wysłuchał półgodzinnej opowieści), facet koło 40 - tki i starsza pani, która wyruszyła w góry szukać natchnienia do swoich wierszy. Jak na połowę października, to chyba i tak niezły wynik.
On sam przyjechał do tej dziury ze swoją narzeczoną, na romantyczny wypad we dwoje, ale obecnie został sam. Z pierścionkiem, który mu zwróciła ze słowami, że tak naprawdę nigdy go nie kochała. Po czym wsiadła w pociąg i tyle ją widział. Dwa dni pił, ale potem mu przeszło. Cztery lata życia wprawdzie poszły psu w dupę, ale stwierdził, że i tak lepiej to niż po kilku latach małżeństwa.
Łaził potem bez celu po górach, podziwiając piękne jesienne widoki. Jesień tego roku była wyjątkowo ciepła i ładna. Do dzisiejszego wieczora.
- Dobry wieczór - powiedział do zgromadzonych. W tej samej chwili z zaplecza wyszedł właściciel pensjonatu niosąc naręcze świeczek.
- Proszę państwa, dzwoniłem do znajomego z energetyki, niestety awaria jest dość poważna, dzisiejszej nocy prądu na pewno mieć nie będziemy. Dlatego każdy dostanie świeczuszki i spędzimy romantyczny wieczór przy ich blasku. Jeśli ktoś ma ochotę coś zjeść, to zapraszam na późną kolację, z uwagi na okoliczności będzie to mała rekompensata za niewygodności.
Postanowił wziąć dwie świeczki i iść na górę. Nie był głodny.
Poza tym miał w pokoju wciąż dwie butelki wina i jakieś resztki z zapasów które zabrali ze sobą z myślą o pikniku.
Kiedy zaczął kierować się ku pokojowi jego sąsiadka poprosiła, żeby poczekał, nie chciała iść sama po ciemnych schodach. Odczekał więc, patrząc jak i ona bierze dwie świeczki od właściciela. Ruszyli razem, trzymał w ręku zapaloną zapalniczkę, nie chciał żeby wosk kapał mu na palce. Kiedy doszli pod drzwi jego pokoju stanął, a ona razem z nim.
- Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. Zawsze panikuję podczas burzy.
- Nie ma sprawy - odpowiedział - To co, trafisz już do siebie?
Daj, zapalę Ci te świeczki.
- Tak, trafię. posłuchaj, a nie mogłabym posiedzieć na razie u Ciebie?
Na dworze wciąż błyska, boję się, że ta burza wróci.
- Nie no, jasne, zapraszam. Mam nawet coś na poprawę humoru i rozgrzewkę.
- Super, bardzo Ci dziękuję - uśmiechnęła się nieśmiało - Tak w ogóle to mam na imię Katarzyna.
- Miło mi, Piotr - uśmiechnął się w odpowiedzi, po czym wpuścił ją do pokoju.
- Przepraszam za bałagan, ale jakoś nie miałem dzisiaj nastroju na układanie tych bambetli.
- Nie szkodzi, mój pokój wygląda o wiele gorzej. Posłuchaj. nie chcę być wścibska, ale widziałem, że przyjechałeś tu z dziewczyną. nie będzie zła na to, że mnie tu zaprosiłeś?
- Nie sądzę, po pierwsze już jej tu nie ma, a po drugie, wygląda na to, że nie bardzo obchodzi ją co porabiam. z resztą nie bardzo chcę o tym rozmawiać, wybacz.
- Przepraszam.
- Nieważne, zapomnijmy o temacie, ok.?
- No dobrze. No to może powiesz mi, czym się zajmujesz, sam w górach?
- Heh, nie planowałem że będę tu sam, ale teraz. łażę po prostu po okolicy, podziwiam widoki i odpoczywam. A na co dzień pracuję w jednej z warszawskich kancelarii, jako murzyn do wszystkiego.
Zachichotała, po czym powiedziała:
- To co z tą rozgrzewką?
- Haha, czekaj, już podaję.
Sięgnął po stojącą w szafce butelkę.
- Mam nadzieję, że lubisz czerwone wino, bo tylko to mi zostało.
- Jasne, bardzo.
- To dobrze.
Znajdzie się też coś na przekąskę, chociaż nie ma tego zbyt wiele.
- Dziękuję, nie jestem głodna.
- A Ty co tu porabiasz?
zapytał, rozlewając wino do dwóch szklanek.
- Ja. przyjechałam zapomnieć.
- Aha, nie pytam o więcej. Oboje mamy opowieści, których nie chcemy rozwijać.
- W sumie. może rzeczywiście lepiej nie rozmawiać o takich sprawach, po co psuć miło zapowiadający się wieczór.
W tej samej chwili znowu głośno odezwał się grom.
Podskoczyła, rozlewając na siebie całą zawartość szklanki.
- O cholera!
- zaklęła - Moja piżama!
- No ładnie - powiedział - Będzie niezła plama. Trzeba to szybko zasypać solą.
- A skąd ja wezmę teraz sól?
zapytała.
- Hmm, w sumie to ja mam tu spory zapasik.
Jeśli dasz mi tę bluzę, to ja się nią zajmę.
- Ale. ale. to piżama, ja pod spodem nic nie mam.
- Yyy, przepraszam - wybąkał zawstydzony - Ale czekaj, mam pomysł, dam Ci jakąś moją koszulkę, odwrócę się, a Ty się w nią przebierzesz.
Wtedy zajmiemy się piżamą!
- Noo. dobra, szkoda by było, gdyby się zniszczyła.
Podał jej jedną ze swoich podkoszulek, po czym odwrócił się. No i zauważył, że szyba w oknie działała jak idealne lustro. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale nie mógł się powstrzymać.
Patrzył więc jak dziewczyna zdejmuje z siebie bluzę, przyglądał się jej perfekcyjnie zakrzywionym piersiom z niedużymi brodawkami. Mimo woli poczuł, jak jego męskość twardnieje. Gdy dziewczyna ubrała się odwrócił się do niej. Na jego twarzy malowało się takie zakłopotanie, że bez chwili wątpliwości zgadła co się stało.
- Nieładnie tak podglądać, wiesz?
zapytała
- Strasznie Cię przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie.
- wybąkał.
- Podobały Ci się chociaż?
zapytała przekornie.
- Też pytanie, są śliczne.
- No dobra, po takiej odpowiedzi nie mogę się już na Ciebie gniewać - mrugnęła do niego - Zajmiesz się tą bluzą?
- Jasne, sory, już!
- zasypał dokładnie plamy solą, poczym odłożył bluzkę na parapet.
- Dolej mi jeszcze, nie zdążyłam nawet spróbować tego, co miałam poprzednio.
Napełnił jej szklankę. Jego spojrzenie powędrowało ko jej twarzy. Patrzyła na niego z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję - powiedziała i upiła spory łyk - Dobre. Nawet bardzo.
Siedzieli chwilę w ciszy, popijając ze swoich szklanek. Gdy były puste, napełnił je ponownie. Minęło tak może z 5 minut, kiedy obydwoje odezwali się jednocześnie. Zamilkli i wybuchli głośnym śmiechem.
- Ty pierwsza, proszę bardzo - powiedział po chwili.
- Burza chyba już odeszła, więc pewnie wrócę do swojego pokoju.
- Jeśli chcesz. - odpowiedział cicho?
- A Ty chcesz?
- Żebyś stąd wyszła?
Nie.
- O. A czego byś chciał?
- Ja.
przepraszam, nie powinienem, nie znamy się przecież, to było niezbyt grzeczne.
- Ale bardzo miłe - odpowiedziała - To czego byś w końcu chciał, hmm?
- Ja.
- Może chcesz swoją koszulkę z powrotem?
- Co?
Nie, nie, możesz w niej zostać oczywiście?
- Na pewno nie chcesz, żebym ją zdjęła?
- A. - zatkało go - Chcę. - wyszeptał
Patrząc wciąż w jego oczy powolnym ruchem ściągnęła z siebie podkoszulkę.
Teraz wyraźnie widział jej kształtne piersi i płaski brzuch. Tuż pod lewą piersią widniał maleńki czarny punkcik. Poza tym nic nie zakłócało idealnej gładkości jej skóry. Siedział jak zauroczony.
- Podobają Ci się?
zapytała
- Bardzo
- A może chcesz ich dotknąć?
- Och.
A mogę?
Skinęła mu głową.
Pochylił się i opuszkami palców musnął skórę lewej piersi. Była taka gładka i ciepła, czuł wyraźnie też, jaka jest jędrna. Schylił się jeszcze bardziej i ujął delikatnie w usta sterczący punkt brodawki. Westchnęła głośno, kładąc mu dłoń na głowie i przyciągając ją do siebie.
Zaczął więc całować ciepłą skórę jej piersi, lizał brodawki, leciutko je przygryzał. Słyszał, jak przyspiesza jej oddech. Jego dłonie błądziły po jej plecach, głaszcząc je delikatnie. Przesunął językiem wzdłuż zagłębienia między jej piersiami i poczuł jak lekko zadrżała. Podniósł wzrok i zobaczył, że siedzi z zamkniętymi oczami i lekko rozchylonymi ustami.
Wiedziony impulsem pocałował ją. Przez chwilę zesztywniała, ale po sekundzie oddała mu pocałunek. Ich języki spotkały się. Dłonie wędrowały co raz bardziej rozgorączkowane po skórze. Pieścił jej piersi co raz natarczywiej.
Odsunęła się na chwilę i kazała mu się rozebrać. Zdjął koszulkę, ale ona kazała mu rozebrać się do końca. Patrzyła z ironicznym uśmieszkiem, jak nieporadnie usiłuje jednocześnie zdjąć buty i spodnie. Kiedy już wreszcie był nagi przysunęła się do krawędzi łóżka i przyciągnęła go do siebie, łapiąc za powoli sztywniejącego kutasa.
- Niezły okaz - powiedziała
Zaczęła powolutku masować go, przygryzając jednocześnie skórę na jego brzuchu.
Kiedy poczuła, że jest już twardy odsunęła głowę i popatrzyła na to, co trzymała w dłoni.
- Naprawdę niezły - powiedziała i wzięła go do ust. Z początku ssała go bardzo powoli, wsadzając go sobie głęboko w usta. Jej ruchy szybko jednak przyspieszyły, a jego co i raz fiut znikał w jej wargach. Jedną ręką trzymała go u samej nasady, druga zaczęła pieścić jego jądra.
Nigdy w życiu jeszcze nikt nie robił mu tak dobrze loda. Jęczał głośno, trzymając ją za głowę i wyginając się tak, żeby jego kutas jak najbardziej wysuwał się do przodu. W pewnej chwili wzięła go całego w usta.
- O kurwa - wyszeptał
- Co jest?
przerwała n chwilę zabawę ustami, masując go jednak ciągle ręką
- Nic, po prostu to najzajebistsze obciąganie jakie miałem w życiu
- Ach. to dobrze - powiedziała, poczym zabrała się znów za ssanie jego sztywnej pały.
Lizała go, przygryzała, wsadzała koniuszek języka w szparę w żołędzi, robiła to tak dobrze, że nie mógł się opanować i po krótkim czasie wystrzelił gorącą smugą spermy na jej usta. Wsunęła go w tej samej chwili bardzo głęboko w gardło, tak, że reszta jego nasienia szybciutko powędrowała do środka. Zlizała potem to, co zdążyło już trysnąć na nią wcześniej.
- Szybki jesteś - zauważyła
- Przepraszam, to pierwszy raz. Ale po prostu byłaś zajebista.
- Za karę musisz teraz Ty wylizać mnie tak, żebym doszła równie szybko jak Ty - co powiedziawszy wstała, zsunęła spodnie od piżamy i wypięła się do niego śliczną pupą. Zobaczył, że jej muszelka już cała lśni od wilgoci. Nie czekając dłużej klęknął za nią i zanurzył język w jej cipce. Była gorąca i mokra. Czuł wyraźnie pulsowanie jej mięśni.
Lizał zapamiętale, szczególnie skupiając się na jej nabrzmiałej łechtaczce. Jego nos co i raz trącał jej drugą dziurkę, która po chwili wyraźnie się rozluźniła, postanowił więc i tam wsunąć język. Krzyknęła cichutko. Lizał więc na zmianę obie dziurki, jej soki spływały mu po brodzie. Po jakimś czasie zmienił taktykę i cipkę pozostawił językowi i ustom, a dupcią zaczął bawić się jego kciuk.
Masował ją, aż poczuł, że jest już mocno rozluźniona. Wtedy powoli się w nią wsunął. Znowu krzyknęła i wygięła się w łuk. Zabawiał jej obie dziurki, a z jej ust co chwila wydobywały się ciche okrzyki. Szybko udało mu się doprowadzić ją na szczyt, a wtedy ona wtuliła twarz w koc leżący na łóżku, krzycząc głośno i wyginając się w spazmie.
Dawno już jego kutas odzyskał kondycję, nie czekając więc ani chwili dłużej wbił go w jej ociekającą wilgocią cipkę. Zadrżała silnie. Pchał się w nią z całych sił, z głośnymi klaśnięciami obijał się o jej pośladki, jego fiut co chwila wbijał się głęboko w jej pulsujące wnętrze, a każde pchnięcie oznaczało kolejny okrzyk z jej ust. Kiedy czuł, że zbliża się koniec wyszedł z niej i wbił się w jej tyłeczek. Wtedy znowu miała orgazm.
Zacisnęła się na nim tak mocno, że aż krzyknął zaskoczony. Z jej cipki trysnął dosłownie strumień soków. Kiedy znowu się rozluźniła zaczął powoli pracować w jej pupie. Po chwili wchodził w nią całą długością, a jego ruchy znacznie przyspieszyły. Był cały spocony, ona z resztą też.
Oboje dyszeli głośno. Po dwóch czy trzech minutach poczuł kolejny jej skurcz. Tym razem nie wytrzymał i spuścił się w nią jakąś obłędną ilością spermy. W tej samej chwili znowu za oknem trzasnął grom. Chyba tego nawet nie zauważyła.
Padł obok niej wyczerpany, zasnęli w kilka sekund. Kiedy rano obudził się z jej głową na swoim ramieniu pomyślał, że chyba skoczyły się samotne spacery po górach. Za oknem pięknie świeciło słońce.