Ula - chudziutka, szesnastoletnia dziewczyna, którą zobaczyłem w autobusie jadąc do szkoły uśmiechnęła się do mnie, po czym wysiadła. Była tak cudownie piękna, że myślałem że mi sie przywidziało. Niestety. Okazało się później że mieszka jakieś dwa kilometry odemnie. Jak wygląda?
Około 165 centymetrów wzrostu, uda jej można objąć dwoma rękami, zielone oczy i czarne włosy do ramion.
Chudzinka - zero talii (może troszke), kompletna deska (piersi malutkie jak połówki pomarańczy) i boski płaściusieńki brzuszek. Na samą myśl o nim umierałem z podniecenia. Nareszcie zdobyłem upragniony numer. Pisałem do niej sporo esemesów. Poprosiłem Ulkę o spotkanie, lecz ta już podirytowana moją nachalnością nie chciała się zgodzić.
Po usilnych prośbach przystała na moją propozycję i wyznaczyła termin spotkania - następny dzień o godzinie 11. - Ech kurna - pomyślałem grzebiąc po szafkach w poszukiwaniu najlepszego ubrania na tą chwilę. Cóż, zmąciłem jakieś gacie i było git. Taliowany, biały płaszcz, zresztą mój ulubiony oraz czarna koszula z białym krawatem. Wreszcie byłem na miejscu o godzinie 10.
Zawsze wcześniej wolałem przyjść aniżeli się spóźnić. 11. 30 - Ulki nie było. Około wpółdo pierwszej zauważyłem ją po drugiej stronie rynku idącą żwawym krokiem. - Uff nareszczie - pomyślałem.
Była ubrana w jakieś tam skórzane białe spodnie - cholernie obcisłe, oraz jakąś kimono - podobną bluzę koloru błękitnego. Powiedziała - cześć!
- swoim słodkim piskliwym głosikiem, poczym poszliśmy w stronę przytulnej knajpki. Jedliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Gdy tak rozmawialiśmy, musiała iść do toalety, więc przeprosiła mnie, wstała i wyszła. Z trudem utrzymywałem swoje podniecenie na wodzy.
Mój fiut pękał już w szwach. Gdy weszła do toalety, ja w tym czasie pobiegłem do męskiej, bo prędzej czy później bym sie zlał. Byłem już przy stole, gdy Ulka wyszła. Powiedziała iż chłopak po nią przyjedzie więc musi już iść. Załamka.
Jak nożem w plecy. Wieść o tym że nie jest singlem zbiła mnie z nóg. Po policzku popłynęła mi łza, ale raczej nienawiści i zawiedzenia niż smutku. Gdy wychodziła i była jakieś 10 metrów ode mnie, krzyknąłem: - Ulka poczekaj!
- W smutku chyba nie bardzo zdawałem sobie sprawe z tego, co zrobiłem. Podbiegłem do niej i z całej siły ją pocałowałem.
Nie mogłem się oprzeć. Łzy leciały mi po policzkach. Trwało to około pół minuty kiedy ocknąłem się i powiedziałem jej że jest miłością mojego życia i jest najpiękniejszą kobietą jaką kiedykolwiek widziałem. Wystraszyłem się własnych słów. Urszula rozpłakała się i powiedziała mi że nikt jej jeszcze w życiu tak nie nazwał.
Utopiliśmy się w pocałunku, który wyrażał wszystkie emocje. Ból, nienawiść (głównie do samych siebie, że tak długo się nie znaliśmy), strach, pożądanie i podniecenie. Pobiegliśmy przed siebie opętani uczuciami. Dotarliśmy do jej domu, a raczej piwnicy. Całowaliśmy się namiętnie macając swoje ciała.
Wreszczie przejąłem inicjatywę i zacząłem ją całować po jej chudej szyjce. Sapała. O dziwo nie miała stanika, co wyczułem pocierając twarzą o jej niebieskawą bluzkę. Bosko. Miała bardziej szpiczaste cycuszki niżby się mogło wydawać.
zdjąłem tą jej bluze i praktycznie zemdlałem. Maluśkie piersi Urszulki tylko i wyłącznie do mojej dyspozycji. - sz kurwa mać - pomyślałem. Położyłem ją na jakimś stole. Rozłożona wydała się jeszcze chudsza.
Żeberka prześwitywały jej cieniutką jak aksamit skórę. Nie prześwitywały tylko w miejscu piersiątek. Nie mogłem się powstrzymać. Jej cudne ciało wiło się na stole, a ja durny idiota patrzyłem się na ten widok. Ściągłem spodnie mojej Uleńki i ukazały mi się cudowne czerwone figi.
Podniecenie odebrało mi siłę w nogach i upadłem na kolana. - Idealnie - pomyślałem i zacząłęm jeździć nosem po jej majteczkach. To że była szczupła dodawało dodatkowo podniecenia. Pomiędzy brzuszkiem a paskiem majtek było sporo miejsca. Przynajmniej na tyle, żeby wsadzić tam palce.
Ulka w tym czasie jęczała i wiła się na tym piwnicznym stole. Brak odwagi nie pozwolił mi ściągnąć jej jedynego okrycia łona. Sama to zrobiła. - Umieram?
myślałem gdy miałem przed sobą najmniejszą i najbardziej dziecięcą cipulkę świata. - Fuck!
- do mojego fiuta naszło tyle krwi, że nie mogłem już myśleć w ojczystym języku.
Zacząłem lizać jej pipkę jak szalony. Lizałem, ssałem pomagając sobie paluchami. Ula patrzyła na mnie swoimi zielonymi oczkami i śmiała się. - Jaki jesteś napalony - stwierdziła. Fakt, miała rację.
Kilka centymetrów poniżej jej pępka było tak mokro, że można było się utopić. Wstała. - Chciała się odwdzięczyć - pomyślałem. Ściągłą mi spodnie i bokserki, poczym mój zaganiacz wyskoczył. Nawet powiem Wam że sam się go wystraszyłem.
Zaczęła mi go lizać. Musiałem usiąść, bo zapewne bym wykitował. Nie trzeba było dużo żebym wytrysnął. - Cholera dużo tego - powiedziałem. Moja dziewczynka stwierdziła iż sie cieszy z tego powodu.
Wskoczyła na mnie przyssawając się swoimi ustami do moich. Zawisła mi rękami na szyi, a że fiuta miałem sztywnego jak słup wysokiego napięcia, zrobiła sobie z niego krzesło. Takich pieszczot było około 15 minut. Nie wytrzymała (ja zresztą też) i kazała w nią wejść. Zagłęcbiłem się w mojej Ulce.
- Dziewica - przeszło mi przez myśl. Po kilku minutach rżnąłem ją jak szalony. Było łatwo więc trzymałem sobie ją na rękach, bo lekka była. Doszliśmy w tym samym momencie. Zemdlała z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.
Usnąłem. Leżeliśmy tak naoliwieni naszymi sokami. Urszula obudziła się, ponieważ w domu mieli skrzypiący wyłącznik światła. Ja spałem sobie w najlepsze, gdy nagle moja Uleńka usiadła mi na twarzy. Obudziłem się i odrazu wiedziałem co mam robić.
Po chwili jej cipulka zalała mnie swoimi sokami potem ona szczęśliwa usiadła naga obok. Pogrążyliśmy się w pocałunku na jakieś dziesięć minut i tak się skończyła ta przygoda i jej chodzenie z tamtym oszołomem Ja z Ulką jestem do dziś i bardzo się kochamy.