Kończyli jeść i nagle zdał sobie sprawę że zaraz będą musieli się rozstać. Cicha muzyka knajpki i jej uśmiech sprawiały że czuł się odprężony a jego zmysły tonęły w jej oczach, zapachu i ukradkowym dotyku rąk. Jeszcze szybka herbata i trzeba będzie wychodzić. Wiedział to on i wiedziała to ona. Tak musiało być.
Musiał wrócić. Odpowiedzialność go do tego zmuszała. Ta cholerna odpowiedzialność która potrafiła zniszczyć wszystkie pragnienia, ta która zakrywała jego prawdziwe ja. Dopiero przy niej odkrył jaki jest. To ona w ciągu paru dni pozwoliła mu odkryć na nowo swoje własne ja.
Ale pojawiła się za późno w jego życiu. Ale on cieszył się że ja w ogóle spotkał. Dzięki niej czół się jak młokos odkrywając nowy piękny świat. Ale tu znów pojawiła się odpowiedzialność. Odpowiedzialność za nią.
Ona także należała już do jego świata. Mimo iż była w totalnym ukryciu była częścią jego świata. Zawładnęła częścią jego duszy. A skoro była w jego świecie był za nią odpowiedzialny. I jak zwykle w życiu starał się spełniać swoje zadania perfekcyjnie.
Jednak jej nie mógł zapewnić tego czego pragnął. Przez to właśnie cierpiał. Miotany przez sprzeczne uczucia gubił się coraz bardziej.
Pragnę Cię - szepnęła mu na ucho. A on poczuł dreszcz przechodzący przez jego ciało.
Choć do mnie, dziś jestem sama - nie mógł powiedzieć nie, pragnął jej całym sobą. Jak zaczarowany dotarł do Niej, w głowie mętlik i oszołomienie. Taka wspaniała kobieta może mnie pragnąć?
To niemożliwe, to bajka. Wszedł do jej pokoju. Onieśmielony patrzył na nią.
Stała w fioletowym dresie podkreślającym jej kobiecość. Jak bogini Wenus - przemknęło mu przez myśl. A o na stała też onieśmielona z płonącymi policzkami patrzyła na niego. Patrzyli na siebie napawając się swoim widokiem. Powoli zbliżył się do Niej i przytulił najczulej jak potrafił.
Ona przyjęła jego ramiona i wuliła się w niego. Stali chwile, przytuleni, skrepowani. Jednak zaraz wybuchnę li śmiechem. są sami ze sobą. to ich cieszyło.
Chodź połóż się nie gryzę - powiedziała - A szkoda usłyszała odpowiedź - i znów zapanował śmiech.
Ale nie trwał długo ich usta złączyły się w magnetycznym pocałunku. Pocałunku który oddawał wszystko, miłość, zaufanie żądze. Długi głęboki namiętny. I te dłonie które błądziły po jej ciele, najpierw delikatne nieśmiałe.
potem coraz śmielsze. sprawiały jej roskosz i radość. Chciała te dłonie czuć wszędzie. A On to jej pragnienie spełniał. Potem rozsunął suwak w dresie i patrzył na jaj piękna szyję ramiona piersi.
- Rozbierz się - powiedział. Ona wstała i zaczęła się dalej rozbierać. Zsunęła góre od dresu pozostając w czarnym biustonoszu. - Teraz popatrz - powiedziała i zaczęła zsuwać z siebie spodnie od dresu. To co zobaczył spowodowało że cały się naprężył.
piękne biodra i pupa. skryte pod koronkowymi majteczkami. Choć do mnie - powiedział a ona położyła się obok niego. Zaczął pieścić jej piersi i brzuch, zaś dłonie powędrowały niżej, nieśmiało dotykając łona. Gdy dotknął go usłyszał stłumiony jęk rozkoszy.
Była miękka i wilgotna, spragniona. Zaczął pieścić jej łono a ona z coraz większym podnieceniem oddawała mu się gubiąc swój wstyd. Zdjął jej majtki i popatrzył na nią. Leżała pod nim i chłonęła jego wzrok. Taaak patrz na mnie.
Jestem Twoja. - szepnęła. Schylił się i zaczął ustami pieścić jej łono. Wilgotne spragnione przyjęło jego język z radością. Powolutku wsunął w Nią palec, a z jej ust ponownie usłyszał jęk rozkoszy.
tak podobało jej się to. Powoli nim ruszał pieszcząc językiem łechtaczkę. Słyszał jej jęki rozkoszy i bardzo go to podniecało. Robił to coraz szybciej i szybciej. Aż poczuł że jej ciało eksploduje.
sięgnęła gwiazd. Wybuchła przyciskając go do swego łona. Był taki jej dla niej. Gwiazdy wirowały jej przed oczami. Wstał.
Przytulił się do niej. Leżała dysząc ciężko, rozpalona i szczęśliwa. Gdy jej oddech wyrównał się trochę. Wysunęła się z jego objęć i szepnęła mu na ucho. - Teraz moja kolej Skarbie.