Co za dziwny dzień - pomyślał - Najpierw ta historia z Markiem, a teraz to!
Kto zamawia limuzynę na takie zadupie?!
Przecież tu bez GPSa to się własnej dupy znaleźć nie da!
Jeszcze ten cholerny deszcz.
Wielkie krople uderzały głośno w dach i szyby samochodu podczas gdy próbował zorientować się gdzie dokładnie ma skręcić
Pierwszy zjazd za mostkiem. kurwa!
Przecież w tej ciemnicy to nawet autostradę można by przegapić!
W dupę, jak za 100 metrów nic nie będzie to zawracam i jadę do domu. Napiję się przynajmniej browara i obejrzę ten film co ma być dziś na "dwójce". Kij z kasą za kurs i tak ten tydzień był zajebiście udany.
Szkoda tylko tego Marka, kurde, spędzi chłopak pewnie z pół roku w szpitalu. Ale i tak ma szczęście że przeżył.
Nagle ujrzał zjazd w lewo, skręcił więc w boczną drogę, prowadzącą między wysokimi świerkami. Zrobiło się jeszcze ciemniej. Nagle między drzewami błysnęły światła jakiegoś domu.
W pewnym momencie las skończył się i jego oczom ukazała się duża rezydencja, rzęsiście oświetlona kilkunastoma reflektorami. Brama była otwarta, podjechał więc pod same drzwi. Wziął duży parasol leżący obok niego na siedzeniu, wysiadł z auta i podszedł do drzwi.
Nooo, ładna chatka!
I chyba działeczka też niczego sobie. Kurde, mieć tyle kasy.
Zadzwonił do drzwi. Raz, drugi. Usłyszał kroki w korytarzu, szczęk odsuwanej zasuwki. Otworzyła mu kobieta, koło 30tki, blondynka, ubrana w gruby szlafrok frotte i puchate kapcie.
- Dobry wieczór, pod ten adres zamawiana była limuzyna?
- Ach!
Tak, oczywiście.
Ale musi Pan chwilkę poczekać, nie jestem jeszcze gotowa, troszkę dłużej zeszło mi załatwianie spraw. Proszę, niech Pan wejdzie, przecież nie zostawię Pana na tym deszczu.
Wszedł do środka. Wewnątrz dom prezentował się równie okazale. Wielki salon, w którym płonął ogromny kominek, na ścianach piękne obrazy.
Gwizdnął z uznaniem.
- No, no, no!
Ładnie tu u Pani. Podoba mi się szczególnie to połączenie nowoczesnych mebli z klasycznymi detalami.
- Och, zna się Pan na tym?
- Heh, moja była jest architektem i zajmuje się urządzaniem wnętrz więc conieco się podłapało - odpowiedział z uśmiechem.
- Rozumiem.
No dobrze, proszę chwilę poczekać, ubiorę się tylko i możemy jechać. Jeśli chce Pan się czegoś napić tam jest barek. Ach, co ja wygaduję, przecież będzie Pan prowadził samochód!
- roześmiała się - W takim razie mogę Panu zaproponować herbatę, ale obsłużyć się będzie Pan musiał sam, ja muszę lecieć się wreszcie wyszykować.
- Dziękuję bardzo, poczekam tu po prostu na Panią.
- Będę za 10 minut.
Usiadł na krześle w pokoju, wpatrując się w ogień i podziwiając płótna wiszące na ścianach. Próbował oszacować ich wartość, ale zrezygnował po tym jak zobaczył wśród nich obrazy Muncka i VanGogha.
- Ja pierniczę - szepnął - jeśli to są oryginały.
Po pół godziny usłyszał kroki na schodach
Tiaa, dziesięć minut, skąd ja to znam?
pomyślał - Ale przynajmniej nie muszę siedzieć w tym durnym samochodzie.
Spojrzał na schody i zaparło mu dech.
Kobieta ubrała się w oszałamiającą, czerwoną suknię, idealnie podkreślającą jej kształty.
Łał, ale dupcia!
Koleś, który ją puka to najszczęśliwszy skurwysyn pod słońcem. Góra kasy i taka laska. Niektórzy to mają kurwa nadmiar szczęścia. - przeleciało mu przez głowę
- No cóż, jestem gotowa, możemy jechać.
- Oczywiście proszę Pani, proszę tylko powiedzieć gdzie, a dostarczę tam Panią z największą przyjemnością.
Uśmiechnęła się zalotnie, spoglądając na niego dziwnie.
- Gdzie, tak?
No cóż. Na razie wystarczy że do Bristolu. Potem.
się zobaczy.
O rany!
- pomyślał czerwieniąc się
Roześmiała się widząc wyraz jego twarzy.
- Jedźmy już, proszę.
- Jasne!
Natychmiast. Pozwoli Pani, że wyjdę pierwszy, pada wciąż, rozłożę parasol.
- Proszę bardzo, Pan przodem.
Odprowadził ją do limuzyny, otworzył tylne drzwi i poczekał aż wsiadła. Podbiegł do swoich drzwi i wskoczył za kierownicę.
- Rany, co za pogoda.
- Rzeczywiście, paskudnie jest.
Ale cóż, jesień.
- No tak, racja. Jesień jest, to musi być brzydko, takie jest odwieczne prawo natury, parafrazując "Misia"
- Hahaha, Pan też lubi polskie filmy?
Ja uwielbiam te komedie. Nie znalazłam nic lepszego.
- Taa, najlepsze filmy.
No dobra, jedziemy. Bristol, tak?
No to mamy jakąś godzinkę albo i lepiej drogi przed sobą. Może włączyć jakąś muzykę?
W barku znajdzie Pani butelkę szampana, gdzieś też powinna być woda mineralna, chyba w lodówce.
- Dziękuję, chwilowo nie mam ochoty na nic do picia, a muzykę. proszę włączyć radio, może być "Trójka".
- Oczywiście, nie ma sprawy, już włączam. Posłuchamy co tam się w szerokim świecie dzieje.
Jechali milcząc, w pewnym momencie deszcz ustał, a między chmurami zaczął przebłyskiwać księżyc.
- Proszę mi powiedzieć. te obrazu u Pani w salonie - to oryginały?
- Tak, wszystkie co do jednego.
- Uuuu!
Nieźle!
- No tak, zapomniałam, że Pan coś tam o tym wie. Troszkę się wykosztowałam, ale opłacało się.
- Pani sama kupuje obrazy?
- Tak, mój mąż nie ma o tym zielonego pojęcia. Zresztą tak jak i o wszystkim innym. - zamilkła nagle, a na jej twarzy zawitał grymas złości.
Ups - pomyślał - może lepiej się zamknę, babka się wkurzyła chyba nieco.
- Przepraszam, ostatnio nie mogę się coś z tym moim mężulkiem dogadać, stąd to moje zachowanie. Ale zostawmy ten temat. Wie Pan co. może okażę się zbyt śmiała, ale widziałam że przyglądał się mi Pan jak wychodziliśmy.
Proszę mi powiedzieć jak wyglądam.
- Heh, no cóż. ja sobie też na śmiałość pozwolę i powiem że bosko!
- Hahaha!
Dziękuję, ale nie musi Pan przesadzać.
- Ale naprawdę wygląda Pani oszałamiająco!
- Ach. to miłe.
Dziękuję.
Znów jechali chwilę w milczeniu
- Wie Pan co. jednak napiję się tego szampana. Tylko, że muszę Pana prosić o pomoc i otwarcie butelki.
- Ależ oczywiście!
Zatrzymał się, wziął od niej butelkę i otworzył ją.
- Przepraszam, powinienem był to zrobić zanim Pani wsiadła do auta. Muszę się przyznać, że nie jest to moja stała praca, więc jeszcze nie przyzwyczaiłem się do pewnych rzeczy.
- O, a czym Pan się zajmuje jeśli nie czaruje Pan kobiet?
- Hahaha!
Udał się Pani żart. Heh, na co dzień jestem sobie takim małym pionkiem w korporacji. Zasuwam w boksie jak mrówka.
Czasem zastępuję kumpla, chociaż teraz zapowiada się że będę robił to częściej, bo on miał wypadek. Potrąciła go ciężarówka z mleczarni. Niewiele brakowało a zginąłby.
- Ojej!
To okropne!
- Taa, szczęściem tylko się połamał, ale kilka miesięcy leżenia czeka go na sto procent.
- Och.
przykro mi.
- No cóż. taki los.
Przez kolejne kilkanaście minut nie odzywali się do siebie, ciszę mąciło tylko grające radio i brzęk butelki obijającej się w wiaderku z lodem. Spoglądał co kilka chwil we wsteczne lusterko i widział, jak ona popija szampana.
Jedna lampka, druga. W końcu butelka była pusta, a po niej ewidentnie było widać, że się wstawiła.
- Proszę Pana, dręczy mnie ta kwestia od jakiegoś czasu i muszę o to spytać. Czy. ja się Panu podobam?
Uważa Pan, że jestem seksowna?
Zakrztusił się i chwilę kasłał zanim odzyskał zdolność mówienia
- Jezu, co za pytanie!
No cóż, skoro chce Pani wiedzieć, to tak, uważam, że jest Pani wyjątkowo piękną kobietą.
I bardzo pociągającą.
- Ach, dziękuję. A wie Pan, że mój mąż nie kochał się ze mną już od kilku miesięcy?
- Słucham?
Jak to możliwe?
- No tak, on nawet nie sypia w domu. Mówi, że mu się nie podobam.
- Przepraszam, że to powiem, ale to głupiec.
- Wiem o tym. Dureń bez krztyny klasy!
Znów chwila ciszy
- A. a czy kochał się Pan kiedyś w tym aucie?
Z kobietą?
- O rany!
Ależ ma Pani pytania!
Nie, nie miałem okazji, prawdę mówiąc to jest dopiero mój czwarty kurs.
- Ach, rozumiem. A nie chciałby Pan kochać się ze mną?
- Jeeezu!
No i co ja mam Pani powiedzieć?
Pewnie że tak, ale przecież Pani jest mężatką!
- No i co z tego?
Ja chcę się teraz z Panem kochać.
Tu. Na tej kanapie. Proszę się więc zatrzymać, jest tak ciemno, że nikt nas nie zauważy.
- Boże, przecież tak nie można!
- Zatrzymaj natychmiast ten samochód!
I chodź to do mnie!
Płacę ci za ten kurs, więc masz zrobić to co chcę!
- Rany. no dobra
Zjechał na pobocze, szczęśliwie akurat był tam maleńki leśny parking, odgrodzony od drogi szpalerem drzew.
Wysiadł z limuzyny, ale nie mógł zdecydować się na to żeby podejść do tylnych drzwi.
Kurwa!
Co za pojebany dzień!
Co się jeszcze wydarzy?!
Nagle drzwi otwarły się, a ona krzyknęła - Chodź tu!
Wsiadł więc i usiadł na kanapie obok niej. Przez tą chwilę, kiedy był poza samochodem zdążyła zgasić światło, rozpiąć suknię i zsunąć ją z ramion. Jej piersi odcinały się w ciemnościach, wyraźnie widział ciemne punkty brodawek. Rzuciła się na niego, całując zachłannie.
Pachniała perfumami i szampanem. Poczuł, że jej twarz jest mokra od łez. Oderwał się na chwilę i zapytał:
- Czemu płaczesz?
- Cicho. Nic nie mów, proszę. Nic.
Ani słowa.
Zamilkł więc, a ona znów zaczęła go całować. Ujęła jego dłonie i położyła je sobie na piersiach. Były tak cudownie jędrne. Czuł, że mimo woli jego fiut pęcznieje i robi się twardszy.
Ona też to poczuła i ścisnęła go mocno przez spodnie. W mroku błysnął jej uśmiech.
- No proszę. Sam widzisz, że opór jest bezsensowny. Od teraz nie masz prawa odezwać się nawet słowem, proszę Cię.
Kiwnij głową jeśli się zgadzasz.
Kiwnął.
- Super. Super. Dziękuję Ci.
Odsunęła się od niego, zsunęła do końca suknię. Jej jasna skóra była doskonale widoczna w półmroku panującym we wnętrzu limuzyny. Teraz ubrana była tylko w pończochy, majteczki i szpilki, które miała na stopach. Za chwilę majtki dołączyły do sukni, a jego oczom ukazał się ciemny pasek włosów porastających jej wzgórek. Rozchyliła na chwilę nogi, wsunęła między nie dłoń, a po chwili wsadziła palec w jego usta, dając mu posmakować jej wilgoci.
Usiadła na nim okrakiem, znów wpijając się w jego usta. Rozpięła jego koszulę i przeorała paznokciami jego pierś. Jęknął, ale nie odezwał się zgodnie z obietnicą. Odsunęła się kawałek, rozpinając jego pasek, a potem rozporek spodni. Ściągnęła je razem z bokserkami.
Jego sztywny kutas celował teraz górę. Ujęła go w dłoń, masując powoli w górę i w dół.
- Niezły. Mój mąż ma o wiele mniejszego. Nie mogę się doczekać aż go we mnie wsadzisz.
Po czym objęła żołądź gorącymi ustami. Zaczęła go ssać, masując jednocześnie dłonią. Druga ręka wędrowała po jego brzuchu, drapiąc ostrymi paznokciami. Wplótł palce w jej włosy, czując jak jej głowa porusza się rytmicznie. Nagle oderwała się od niego, gestem kazała się położyć na kanapie i usiadła na jego twarzy, podsuwając mokre wnętrze do lizania.
- Wyliż mnie dokładnie, każdy zakamarek!
Bez słowa ujął jej pośladki, przyciągając ją do swej twarzy i zagłębił się językiem między jej nabrzmiałe wargi. Była cholernie mokra i gorąca, jej soki zaczęły spływać mu po policzkach i brodzie. Zaczęła głośno jęczeć, drżąc za każdym razem jak on penetrował ją językiem. A kiedy zaczął lizać jej nabrzmiałą łechtaczkę krzyknęła głośno. Poczuł, że jej ciało przeszył orgazm.
Już?
Kurde, ona chyba naprawdę nie robiła tego od miesięcy!
- pomyślał - No cóż, trzeba zatem pomóc biednej dziewczynie.
Wciąż delikatnie lizał jej mokrą cipkę, dłońmi obejmując pośladki. Po chwili ona znów zaczęła drżeć i jęczeć.
- Kurwa!
Dobry jesteś. Jeszcze raz, liż.
Po kilku minutach targnął nią kolejny spazm, krzycząc przyciskała się mocno do jego twarzy.
- O ja pierdolę!
Dawno powinnam była to zrobić. Puścić tego skurwysyna kantem i dać komuś dupy. Ale dobrze, że to na Cebie trafiło, zajebiście dobrze.
Zsunęła się z jego twarzy, po czym wbiła sobie jego nabrzmiałego członka i zaczęła go ujeżdżać.
- O taaak, kurde, zapomniałam już jakie to przyjemne. Masz zajebistego kutasa, chcę go mieć w sobie już na stałe.
Poruszała się rytmicznie, czuł dokładnie jej gorące wnętrze. Jego dłonie zaczęły pieścić jej brzuch i piersi.
- Podobają Ci się?
Ładne mam cycki?
- T.
- chciał odpowiedzieć. Spoliczkowała go i krzyknęła:
- Zamknij się!
Kiwnął więc tylko głową, czując że zbliża się powoli do finału. Jego fiut wsuwał się i wysuwał rytmicznie z jej gorącej cipki, czuł jak jej wilgoć spływa po jego udach. Nagle ona znów krzyknęła, wbijając paznokcie w skórę jego przedramion. W tym samym momencie wytrysnął w nią, wlewając do środka strumień gorącej spermy.
Siedziała na nim wyprężona, on wciąż tkwił w niej głęboko, czując jak zaciska na nim swoje mięśnie. Zsunęła się i usiadła na kanapie obok niego.
- Dzięki, potrzebowałam tego. I to bardzo. Już lata minęły od kiedy miałam trzy orgazmy jednego wieczoru.
Jedziemy dalej, spóźnię się na kolację z mężem. Mamy dziś dziesiątą rocznicę.