Jest środek zimy, od kilku dni mrozy sięgają poniżej - 13. Jest dość późny wieczór, byłaś u koleżanki. Było zimno więc Kasia zaproponowała, że odwiezie Cię samochodem. Okazja powrotu autem bardzo Ci odpowiadała, nie bardzo miałaś ochotę wracać w taki ziąb. Po szybkim odśnieżeniu, weszłyście do środka.
Niestety, samochód za długo stał na mrozie i nie chciał odpalić. Po kilu próbach zwątpiłaś i powiedziałaś, że pojedziesz autobusem. Nawet sztucznie się uśmiechnęłaś bo Kaśce było strasznie głupio. Chciała Cię odprowadzić ale odesłałaś ją do domu. W drodze na przystanek uświadomiłaś sobie, że jest naprawdę zimno.
Mróz szczypał w policzki i nosek. Usiadłaś na przystanku, z powodu pogody autobusy też nie jeździły zgodnie z rozkładem. Gdy tak siedziałaś i marzłaś ogarnął Cię smutek. Lecz nagle w zatokę wjechał czarny samochód, ktoś otworzył drzwi. W środku siedział przystojny chłopak.
Miał zawadiacką czuprynę i radosne zielone oczy. Miał na sobie jedynie sweter z pod którego wystawał kołnierzyk od koszuli, gdy ty byłaś opatulona aż po sam nos. Był niczym słońce w pochmurny dzień w chwili gdy nasze spojrzenia się spotkały wszystkie smutki rozpłynęły się niczym topniejący lód. "czemu tak sama marźniesz Piękna?
Chodź podwiozę Cię " Nie wiedząc czemu nie bałaś się przyjąć propozycji od zupełnie obcego faceta, jego szczery uśmiech i przytulne wnętrze samochodu rozwiały wszystkie wątpliwości. Gdy nieśmiało wstałaś i zaczęłaś iść w kierunku auta, wyskoczyłem z samochodu jak z procy.
Nawet nie spostrzegłaś kiedy a już stałem obok Ciebie i pomagałem Cię wsiąść, poczym zamknąłem za tobą drzwi. Wsiadłem z powrotem, podałaś mi swój adres i ruszyliśmy. Minęło zaledwie kilka chwil i już było Ci ciepło. Gdy się rozluźniłaś, mój zapach, był taki męski i ponętny. Prowadząc nie miałem problemu z patrzeniem Ci prosto w oczy i rozbawianiem.
Rozmowa płynęła lekko i przyjemnie, poczuliśmy między sobą niespotykaną więź. Nawet nie spostrzegłaś, że wcale nie jedziemy do Ciebie tylko kręcimy się w kółko po świątecznie oświetlonym mieście. Dopiero teraz, w ciepłym samochodzie zauważyłaś jak pięknie jest wokół Ciebie. Niebo było pełne gwiazd, które oświetlały skrzący się biały śnieg. "Może miałabyś ochotę wstąpić do mnie na coś ciepłego?
" spytałem patrząc Ci prosto w oczy.
Wiedziałaś, że to już cos poważniejszego aczkolwiek miałem to coś w oczach czemu nie mogłaś odmówić. "chętnie ". Minęliśmy kilka ulic. Zaparkowałem auto, szarmancko otworzyłem Ci drzwi i poprowadziłem do klatki. Mieszkanie jest dość spore a mimo to przytulne i dobrze urządzone.
Zdjęłaś okrycie wierzchnie, nareszcie mogłem zobaczyć twoje piękne kobiece kształty. Miałaś na sobie obcisła tunikę podkreślającą twoje jędrne piersi i zgrabną pupę, wyglądałaś bosko. Zaprowadziłem Cię do salonu, był tam dość spory, ciężki modernistyczny stół, kanapa, kilka foteli. Zapaliłem lampę, usiadłaś na jednym z foteli a ja poszedłem do kuchni zrobić Ci herbatę. Gdy wyjąłem z szafki ciastka i obróciłem się by przesypać je do miseczki spostrzegłem, że stoisz w drzwiach i mi się przyglądasz.
"wybacz, po prostu nie chciałam zostawać sama". "dobrze więc usiądź tu proszę". Gdy mijaliśmy się potknęłaś się, by uchronić Cię od upadku chwyciłem Cię w ramiona. Poczułem twój cudowny zapach, poczułem twe piersi na swym torsie, spojrzałem w twe oczy i zacząłem namiętnie całować. Me słodkie wargi przywarły do twych ust, pewnie lecz nie nachalnie.
Oplotłaś mnie rękoma, czując to chwyciłem Cię za pośladki, podniosłem i posadziłem na kuchenny blat. Zdjęłaś ze mnie sweter, pośpiesznie rozpinałaś kolejne guziki, ostatni sprawiał problemy więc po prostu go oderwałaś. Twe dłonie wodziły po mym brzuchu, klatce i ramionach. Koszula spadła na ziemię. Zwinnym ruchem pozbawiłem Cię tuniki, miałaś na sobie koronkową bieliznę i pończoszki.
Kolejny ruch pozbawił Cię stanika, mym oczom ukazały się twe piękne piersi, zacząłem je ściskać, pieścić sutki, me usta słały na twą szyje setki pocałunków, delikatnie podgryzałem ramiona. Ty w tym czasie nie byłaś mi dłużna. robiłaś mi malinkę za malinką. Palce wplątałaś we włosy, wdychałaś mój zapach. Oboje pragnęliśmy się bardziej, pragnęłaś poczuć mnie w sobie.
Delikatnym ruchem zsunęłaś majteczki, poczym same opadły na ziemie. Pochwyciłaś moją dłoń i skierowałaś ją do swojej muszelki, poczułem jej wilgoć jej ciepło. Rozpiąłem spodnie. Chwyciłaś go w rączkę, kilka ruchów i był gotowy. Pragnęliśmy tego oboje, nacelowałaś go w odpowiednie miejsce i przyciągnęłaś mnie do siebie, poczułaś go całego w sobie.
Nasze ciała zwarły się w tym uścisku, usta do ust, tors do piersi, uda do ud. Oplotłaś mnie nogami, by poczuć mnie głębiej i mocniej. Zacząłem Cię powoli posuwać, pomiędzy pocałunkami z twych ust wydobywały się pojedyncze jęknięcia. Rytmiczne ruchy mych bioder sprawiały Ci niesamowitą rozkosz, z każdym wejściem delikatnie uderzałem podbrzuszem o twoja perełkę dostarczając Ci cudownych doznań, zacząłem posuwać Cię coraz szybciej, mocniej, głębiej. Jeszcze kilka pchnięć, kilka pocałunków byś doszła na szczyt rozkoszy.
Po twym Ciele biegnie dreszcz, niczym tysiące kropel zimnego deszczu spadających na twe nagie ciało. Wgryzłaś się w mą szyję, wbiłaś paznokcie w moje plecy i przycisnęłaś mnie do siebie by poczuć mnie głębiej. Dostarczając mi przy tym nieziemskiej przyjemności doprowadzasz mnie do orgazmu. Przez kilka chwil pozostajemy w tej pozycji by odpocząć. Poczym biorę Cię w ramiona i niosę przez korytarz.
Wchodzę do sypialni i kładę Cię na wielkim łóżku, kładziesz się swobodnie. Chodzę i po kolei zapalam świeczki, żółte płomyki oświetlają twoje boskie ciało. W twe oczy przepełnione są pięknem rozkoszy, nagie ciało ozdobione jedynie czarnymi pończoszkami jest takie seksowne.