Miałam wtedy 18 lat a z Markiem, który był ode mnie starszy o dwa lata, spotykałam się od 1, 5 miesiąca. Do swojego domu zabierał mnie już dwa razy. Tego wieczora miałam tam z nim iść po raz trzeci. Umówiłam się z nim po jego treningu, w parku, niedaleko jego miejsca zamieszkania o 18. 00, zaraz po tym, jak skończę szkołę i pozałatwiam swoje sprawy na mieście.
Kiedy rano wychodziłam z domu, ubrana w krótką spódniczkę, było słonecznie i ciepło. Połowa października. Teraz jednak, kiedy Marek spóźniał się już kwadrans a ja siedziałam na parkowej ławce, było mi coraz bardziej zimno. "Dobrze, że wzięłam sweter" - pomyślałam i jeszcze szczelniej się w niego opatuliłam. Po 20 minutach czekania i kilku telefonach do Marka, których ten nie odbierał pomyślałam, że chyba lepiej zrobię, gdy poczekam na niego w jego domu.
Nie planowałam przeziębiania się, natomiast tam może mogłabym się czegoś dowiedzieć od Marka rodziców; może oni wiedzą, dlaczego Marka do tej pory nie ma. Dojście tam zajęło mi 5 minut. Byłam coraz bardziej zmarznięta, dlatego kiedy Marka ojciec otworzył mi drzwi, zaproponował herbatę i to, bym usiadła na kanapie poczułam, że plan poczekania tu na mojego chłopaka był zdecydowanie dobrym pomysłem. - Czy nie wie pan, gdzie może być teraz Marek?
Byliśmy umówieni na 18. 00 a do tej pory się nie pojawił.
I nie odbiera telefonu - zapytałam. - Nie, nie wiem. Poszedł na trening, ale o tym na pewno wiesz. Jak długo się spotykacie?
I mów mi "panie Wieśku". Kiwnęłam głową na zgodę i odpowiedziałam na jego pytania.
Muszę przyznać, że oboje byliśmy speszeni tą sytuacją - wspólnym siedzeniem w jednym pokoju, pan Wiesiek naprzeciwko mnie. Dwie osoby, które rozmawiają ze sobą po raz pierwszy, chyba zawsze na początku się tak czują. - Mojej żony nie ma, ale chętnie by cię poznała. Została w firmie na zebraniu. - Aha - znów kiwnęłam głową.
Znów cisza. - Przyniosę herbatę. Woda już się powinna gotować. Wyszedł i wrócił po dwóch minutach z parującym kubkiem w dłoni. - Tu jest cukier, jeśli słodzisz.
- Tak, słodzę. Dziękuję, panie Wieśku. Piłam gorącą herbatę i co chwila spoglądałam na zegar, wiszący nad fotelem Marka ojca. Minęło dopiero 10 minut a ja czułam, jakbym siedziała tu już dwie godziny!
Zadzwonił telefon. Pan Wiesiek wyszedł do przedpokoju.
Wrócił z wiadomością, że Marek bardzo mnie przeprasza, ale zakwalifikowali go do drużyny, która jedzie na zawody, więc jeszcze jakieś pół godziny go nie będzie. Chciałby, żebym na niego poczekała, to później odwiezie mnie autem. Nie obrazi się jednak, jeśli wrócę do siebie. Pomyślałam o tym, jak zmarznę stojąc o tej porze na przystanku w oczekiwaniu na autobus i aż się wzdrygnęłam. - Wolałabym zostać tutaj.
Mogę?
Oczywiście. I znów ta denerwująca cisza. Po raz kolejny spojrzałam na zegar a następnie moje oczy ześlizgnęły się na twarz pana Wieśka. Oczami jeździł po moich nogach. Poczułam jakiś dreszcz między udami, więc ścisnęłam je trochę mocniej, na co ojciec Marka skierował swój wzrok właśnie tam.
Nagle podniósł spojrzenie i zauważyłam, że nieco się zarumienił, gdy spostrzegł, że go obserwuję. - Czy mogę skorzystać z toalety?
tym razem ja przerwałam krępujące milczenie. - Jasne. Na prawo, trzecie drzwi. - Wiem.
Dziękuję. Weszłam do łazienki, opuściłam majteczki i usiadłam. W trakcie mojego sikania drzwi powoli się otworzyły i wszedł pan Wiesiek. Przestraszył mnie, ale z drugiej strony znów odezwało się znajome już swędzenie między nogami. - Przyszedłem popatrzeć jak sikasz - powiedział, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie.
Teraz ja się zarumieniłam. - Chodź, pomogę ci wstać. Te majteczki dookoła twoich kostek chyba trochę ci przeszkadzają. Z jednej strony nadal zawstydzona - z drugiej ciekawa byłam jak to wszystko dalej się rozwinie. Zwyciężyła ciekawość.
- Dobrze. Może mi pan pomóc. Pan Wiesiek lekko mnie uniósł i posadził na pralce. Majteczki zsunęły mi się jeszcze bardziej i teraz wisiały już tylko na jednej z nóg. Ojciec Marka znów przejechał mi wzrokiem po udach, kolanach, aż do palców, po czym głosem zmienionym z podniecenia, które widziałam w jego oczach, powiedział: - Tak właściwie to te majteczki nie będą ci chyba aż tak potrzebne.
Zdjął je ze mnie całkowicie, powąchał i schował sobie do kieszeni, po czym jedną ręką zaczął gładzić mnie po wewnętrznych stronach ud. - Podoba ci się to?
Kiwnęłam tylko głową, bo nie byłam w stanie nic z siebie wykrztusić. Jego palce coraz głębiej wchodziły pod moją spódniczkę. Podniecenie narastało. Moje nogi rozsunęły się lekko, jakby same z siebie, a palce pana Wieśka trafiły w moją dziurkę.
- Lubisz jak cię tak dotykam?
rękoma jeszcze mocniej rozchylił moje uda, po czym pochylił się lekko. Poczułam jego język, ślizgający się między moimi nogami. Cichutko jęknęłam i rozpięłam bluzkę. Spojrzał na mnie, na moje piersi, uśmiechnął się lekko i wrócił pod spódnicę. Czułam jak z każdym przesunięciem jego języka robię się coraz bardziej mokra i gorąca.
Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Teraz lizał mnie a jednocześnie wsuwał we mnie dwa palce. Po chwili drugą ręką zaczął rozpinać zamek w spodniach, po czym wyjął swojego sporych rozmiarów kutasa. A na pewno większego niż Marka i jego poprzednika, z którymi współżyłam tylko po jednym razie. - Dotkniesz go?
spytał pan Wiesiek.
Nie musiałam odpowiadać. Myśl o tym, że trzeci stosunek w życiu odbędę właśnie za chwilę, z tym starszym, więc i doświadczonym facetem spowodowała, że moja ręka sama wyskoczyła do przodu. Złapałam jego przyrodzenie i wzięłam się za głaskanie go. Chyba robiłam to niezbyt wprawnie, bo pan Wiesiek przez moment sam kierował moją ręką, jak gdyby ucząc mnie jak powinnam to robić. Oczy już mu nie błyszczały; bił od nich blask.
W pewnym momencie wyjął kutasa z mojej dłoni, pochylił się w moją stronę, zsunął mnie niżej i zanurkował nim pomiędzy moje rozłożone na pralce nogi. Jedno pchnięcie, drugie, trzecie. Leżałam i było mi tak wspaniale. Czułam ogromne podniecenie. Słyszałam, że ktoś jęczy z rozkoszy i nagle zdałam sobie sprawę, że to ja!
- Dobrze ci, maleńka?
Pan Wiesiek sprawi, że nigdy tego nie zapomnisz!
- złapał mnie za biodra i posuwał dalej z jeszcze większą energią.
Teraz już nie jęczałam, tylko krzyczałam w ekstazie. Tato Marka wyjął kutasa w ostatniej chwili, by sperma oblała mi piersi i twarz. Zobaczyłam kolejny błysk w jego oczach, kiedy przyglądał się jak rozmazuję sobie jego wytrysk po ciele i oblizuję palce. Kiedy skończyłam pomógł mi zejść i ubrać się w rzeczy, rozrzucone po całej łazience. A potem sam, bez czekania na Marka, odwiózł mnie do domu. Majteczki jednak zatrzymał.