To wydarzyło się w przełomowych latach 89 - 92. Mieszkaliśmy na skraju miasta, za nami jeszcze tylko jeden dom i już granica miasta, a za nią pola zakładu doświadczalnego Akademii Rolniczej. Zresztą od strony centrum następny budynek też był oddalony o ok. 200 m, a pomiędzy nimi był stary zaniedbany sad. To w nim jako dzieciaki mieliśmy swoją bazę, super czereśnie i boisko.
Mieliśmy piętrowy dom, który dziadek z ojcem wybudowali w 60 - tych latach. Całe szczęście że ulica była wyasfaltowana, bo kiedyś jeździły tędy autobusy do przyległych miejscowości, ale później wybudowano nową drogę do nich i na przystanek do szkoły musiałem iść 300m do równoległej nowej szosy. Przynajmniej był teraz spokój i cisza. Ale w tym pamiętnym przełomowym roku 89 tę działkę obok nas, kupił jakiś biznesmen, który sprowadzał alkohol, elektronikę i handlował wszystkim na czym tylko dało się zarobić duże pieniądze. Zaraz też wyrudował część sadu i zaczął budowę domu, a raczej pałacyku czy dworku.
Miałem prawie 18 lat i często z nim rozmawiałem - często zlecał mi jakieś prace czy zadania przy budowie, bo sam był zabiegany i często wyjeżdżał w interesach. Był bardzo obrotnym facetem i miał smykałkę do biznesu. Zaraz też założył komitety mieszkańców w celu budowy kanalizacji i gazociągu. Przedtem mieliśmy tylko wodę, telefon i prąd oczywiście. Jeździł wypasionymi furami BMW i Toyotą Land Crusier - czasami dawał mi się przejechać - przy nim nasz stary passat kombi wyglądał żałośnie.
Załatwił ojcu okazyjne kupno stukniętą primerę., A że akurat zrobiłem prawko, pasek był do mojej dyspozycji. Sąsiad p. Zenek miał ok. 50 lat był drugi raz żonaty, miał dwoje dorosłych i urządzonych już dzieci z pierwszego małżeństwa, a jego pierwsza żona wyemigrowała do Francji z jakimś Pierem, ale utrzymywali poprawne, by nie rzec przyjazne stosunki. Budowa jego dworku przebiegała szybko, przy jego nieograniczonych środkach i zaradności.
W połowie czerwca 90 r zrobiono wykopy, a w listopadzie był już gotowy i na święta przystrojony lampkami wyróżniał się. Wtedy też poznaliśmy p. Nadię - jego żonę. Miała ok. 42 lat, zgrabna, ładna blondynka z wydatnym biustem i prowokującym uśmiechem.
Wiosną rozpoczęto prace przy ogrodzie, a także wybudowali garaże i zadaszony basen. Mimo że zatrudniali pomoc domową i ogrodnika dwa razy w tyg., to często prosili mnie o koszenie trawników, czyszczenie wody w basenie itp. Praca była lekka, a miałem na swoje drobne wydatki. Zdarzało się że robiłem za kierowcę, gdy wracali z jakiejś zakrapianej imprezy. Pilnowałem też ich domu gdy wyjeżdżali na dłużej.
Pewnego upalnego dnia p. Nadia poprosiła mnie bym zebrał nawiane prusze i kwiaty z wody w basenie. Kiedy to robiłem specjalnym sitem z tkaniny, ona opalała się w skąpym seksownym bikini. Jego żółty kolor efektownie kontrastował z jej opalonym ciałem, a wąskie trójkąty staniczka ledwie przysłaniały sutki, ukazując po bokach ranty brązowych brodawek. Musiała widzieć jakie robiła na mnie wrażenie.
Po skończeniu zaproponowała bym się wykąpał razem z nią. Przystałem na to z ochotą, bo z emocji moje spodenki mocno odstawały i chodziłem skurczony i zawstydzony. W wodzie nico ochłonąłem, ale gdy zobaczyłem ją wychodzącą powoli po stopniach z basenu, myślałem że widzę nimfę. Podobnie musiała wyglądać Afrodyta lub Wenus wyłaniając się z morskiej piany!
. Była nieziemsko piękna.
Wtedy poprosiła bym wytarł jej plecy - niezbyt chętnie wyszedłem z wody, bo spodenki znów mi przypominały namiot cyrkowy!
. Zbliżyłem się do niej od tyłu i ręcznikiem wycierałem plecy, jednocześnie wchłaniając zmysłowy zapach jej ciała. Zaraz też powiedziała by rozpiąć staniczek i osuszyć plecki pod nim. Drżącymi z emocji rękoma odpiąłem szlufkę i zobaczyłem na boku jej nabrzmiałej piersi lśniące kropelki wody, które błyszczały i mieniły się niczym brylanciki na atłasowej, opalonej skórze. Nie mogłem się opanować i opuszkami palców dotknąłem tego cudu natury.
Nadia tylko cichutko westchnęła i opierając się o mnie plecami, ujęła moją dłoń i delikatnie przycisnęła do swej gładkiej, sprężystej piersi, przesuwając ją na brodawkę. Czułem między palcami elastyczny, twardy sutek. Bawiłem się nim, jednocześnie przyciskając nadętą pierś. Ona odchyliła główkę, opierając ją na moim barku. Ustami wodziłem po jej karku, policzku i uszku.
Nagle odwróciła się do mnie przodem i pocałowała w usta, a ręką chwyciła za sterczącego w spodenkach kutasa i poprowadziła do salonu. Stanęliśmy przy kanapie - ona z obnażonym biustem, a ja ze stojącą, zadartą ku górze fujarą. Znów wpiła się w usta i robiąc pól kroku w tył przycisnęła moją głowę do sterczących piersi. Całowałem je i lizałem zachłannie, czując jak rękoma próbuje pozbawić mnie majtek. To nie było łatwe, bo wzwiedzione prącie uniemożliwiały zsunięcie ich z bioder.
Kucnęła i mocnym ruchem zdarła je, otrzymując jednocześnie silne uderzenie wyskakującego kutasa w podbródek i policzek. Chwyciła go w jedną dłoń, całując i obejmując ustami jego główkę, a drugą ujęła woreczek, pieszcząc jajeczka. Wstała i cały czas trzymając mój oręż położyła się na kanapie pociągając mnie na siebie. Odchyliła skraj majteczek i rozkazała bym ją tam lizał. Pierwszy raz w życiu widziałem nagą i śliską z podniecenia cipkę.
Chwilę później chciała być całowana w piersi i usta. Wsunąłem się na nią i koniecznie musiałem wejść w nią, bo wiedziałem, że dłużej tak nie wytrzymam!
. Nieumiejętnie próbowałem odszukać tej słodkiej szczeliny, aż ona ujęła go i naprowadziła na cel. Zrobiła to w ostatnim momencie, gdyż gdy tylko wśliznąłem się w nią dopadły mnie tak silne skurcze, że myślałem że mi jaja rozerwie. Na szczęście wraz z pierwszym i następnymi tryskami doznałem niewysłowionej rozkoszy i ulgi.
Teraz wstrząsały mną drgawki i było mi przeraźliwie to zimno to znów gorąco. Drżałem na całym ciele i płakałem przytulony do jej piersi i całego ciała. Nadia przyciskała mnie do siebie i szeptała jak bardzo jest szczęśliwa, że mogła mi pomóc i ulżyć w cierpieniu. Pytała też dlaczego płaczę ?
. = Bo nie wytrzymałem dłużej, a chciałem się z Tobą długo kochać i dać Ci pełną satysfakcję!
- no i nie byliśmy zabezpieczeni!
.
- Mój kochany głuptasie - odparła czule - ja nie muszę się o to martwić!
, a satysfakcję miałam z Tobą większą niż z wieloma innymi!
. Wiem co mówię, a poza tym zaraz sprawisz mi taką rozkosz o jakiej marzyłam z Tobą od dawna!
. To mówiąc zaczęła kołysać biodrami i ściskać rytmicznie cipkę. Uwięziony w niej cały czas drąg, znów zesztywniał i poczuł chęć dogodzenia sobie i jej. Rozpocząłem delikatne wysuwanie się i zagłębianie.
Jej piczka czule go obejmowała i stawiała opór, który pod naciskiem ustępował dając cudowną rozkosz. Jednocześnie pieściłem i całowałem usta, buźkę i te wspaniałe wzdęte piersi. Miałem przed sobą, a raczej pod sobą cudowną, dojrzałą kobietę, wspaniałą kochankę, która wprowadzała mnie w świat erotyki i spełnionego marzenia o seksie. Sama podpowiadała mi co i jak mam robić byśmy oboje doznawali maksimum emocji i spełnienia. Kierowała naszymi poczynaniami i ciałami i po kilku minutach mogliśmy się zdać na instynkt i cieszyć wspólnym szczęściem.
Kiedy dochodziłem do szczytu, słyszałem jej jęki i wulgaryzmy bym traktował ją jak dziwkę, która jest tylko po to, by dać pełnię rozkoszy swemu oprawcy. Te słowa jeszcze bardziej mnie nakręciły i po chwili bluznąłem w nią tym co przed sekundą chciało rozsadzić mi jaja. Rzucała się bezładnie, jak ryba wyjęta z wody, by w końcu opaść bez siły. Teraz wydawała z siebie ciche westchnienia i jęki, a jej ciało przeszywały rytmiczne skurcze i drgawki. Całowałem i pieściłem te najwspanialsze i śliczne piersi, usta ramiona, boczki i uda.
Wiła się przy tym jakby to była tortura, a nie wymyślna pieszczota. Powoli opadały emocje i zmysły, a do głosu zaczynała docierać rzeczywistość. - Co my zrobiliśmy?
zapytałem - żałujesz?
odparła pytaniem. To było przecież nieuniknione - dodała - widziałam jak na mnie patrzysz, jak mnie pragnąłeś, a ja uwielbiam wprost wprowadzać młodych w ten zaczarowany świat!
. I jeżeli czegoś żałuję - to tego że tak długo zwlekaliśmy!
, no ale teraz nadrobimy stracony czas - dodała.
Długo jeszcze leżeliśmy przytuleni, rozmawiając i pieszcząc się. Po godz. poszliśmy pod prysznic, gdzie znów doszło do zbliżenia w trakcie wzajemnego namydlania się. Miała wspaniałe prężne ciało. Od tego zdarzenia często kochaliśmy się, a wyrafinowane formy wzajemnego uwodzenia się doprowadziliśmy do perfekcji.
Nasze dobrosąsiedzkie stosunki uległy zacieśnieniu i nikt poza nami nie poznał prawdziwej tego przyczyny. A najlepszym tego dowodem i przykładem był fakt naszego wspólnego wyjazdu na narty. W lutym p. Zenek wykupił dla nich 10 dniowe wczasy w Schladming w Austrii, ale tuż przed tym terminem okazało się że musi wylecieć do Hong - Kongu bo była wyjątkowa okazja na zakup taniej elektroniki. Ponoć miało to związek ze stopniowym przechodzeniem tej enklawy spod protektoratu Anglii.
By nie stracić opłaconego urlopu, oni sami zaproponowali mi wyjazd. Szczęśliwie już nie obowiązywały wizy, a paszport miałem ważny. Trochę mi było głupio wobec sąsiada, który był dla mnie miły, a ja jemu stukałem żonę. Nadia nieco mnie uspokoiła mówiąc iż on też miewa skoki na bok. Było to dla mnie przeżycie, bo do tej pory narty zaliczałem tylko w kraju lub w Czechach czy Słowacji.
Poza tym mieliśmy jechać ich Toyotą, a Nadia rzadko ją prowadziła i p. Zenek zaufał mi jako kierowcy. Byłem tym wszystkim bardzo podniecony. Jak się okazało słusznie - bo po miłej i przyjemnej podróży, czekały mnie jeszcze bardziej ekscytujące przeżycia. P.
Nadia okazała się nie tylko cudowną kochanką, ale i uroczą towarzyszką z którą nie sposób się nudzić. Najwspanialsze były oczywiście wspólne noce - zasypialiśmy wtuleni po miłosnych ekscesach i budziliśmy się razem. To było nowe ciekawe i przyjemne doświadczenie. Widzieć swoją kochankę nie tylko w pełnym makijażu i rynsztunku, ale i ciepłą miłą i dojrzałą kobietę. Wtedy też przyznała się do korekty swej urody i sylwetki m.
i powiększenia piersi. Nadto wspaniałe chwile na stoku, nocna kąpiel na basenie z śluzą na otwarte powietrze i miłosne na nim igraszki, zbliżenie w saunie, wieczorne dancingi z szampanem i powrotami zakończonymi ekstra seksem!
. To były najlepsze moje zimowe ferie w życiu. Wiele widziałem, wiele przeżyłem i wiele się nauczyłem.
Trzy lata później p.
Nadia z mężem wyprowadzili się i sprzedali dom.
Do dziś utrzymujemy ze sobą przyjazne stosunki, choć oczywiście romansowanie dawno poszło w zapomnienie i tylko czasami przy sposobności odżywają urocze wspomnienia. KAZ